Andaluzja - odsłona pierwsza
Dużo dostaję wiadomość z pytaniami o Hiszpanię, w związku z
tym zdecydowałam się coś napisać o naszym tygodniu.
Przez tydzień zrobiliśmy trasę naprawdę optymalną, w
samochodzie nie spędzaliśmy więcej niż po 2 godziny, zobaczyliśmy naprawdę
fajne miejsca w Andaluzji i mieliśmy czas by zrelaksować się na plaży – czyli
wakacje pełną parą.
Sporo rad odnośnie podróży zaczerpnęliśmy od Travelicious (link) jako że w zwłaszcza w Maladze spędziła sporo czasu, jak i na forach. Nie
mieliśmy żadnego książkowego przewodnika.
Lot mieliśmy z Warszawy do Malagi i taki sam powrót,
kupiliśmy czarter w okazji last minute, chyba ostatnie miejsca, dwa dni przed
wylotem. Nam to bardzo odpowiadało bo w cenie były dwa duże bagaże, więc bez
problemu mogliśmy spakować nasz i Heli cały majdan.
W Polsce zaklepaliśmy samochód – tutaj długo myśleliśmy jak
podejść do tematu – można wypożyczyć go bardzo tanio, jednak nie ma on pełnego
ubezpieczenia i za każdą ryskę będzie trzeba zapłacić (i tu pewnie w zależności
od wypożyczalni może się zdarzyć, że przyjdzie nam płacić za cudze rysy). W
związku z tym zdecydowaliśmy się wypożyczyć samochód z pełnym ubezpieczeniem
(chyba dobrze, bo widzieliśmy jak obcierali nam stając zderzak). Hiszpanie
samochód chyba traktują jak środek komunikacji, a nie jako cacko, któremu nic
nie może się stać, stąd zdecydowana większość jest porysowana, poobijana, a
parkując twierdzą że zmieszczą się wszędzie.
Samochód mieliśmy wypożyczony od wtorku, lądowaliśmy w
poniedziałek o 1 w nocy, niestety w wypożyczalniach odebranie auta w lepszych
godzinach było płatne ekstra 35 euro, stąd stwierdziliśmy że musimy spać blisko
lotniska by we wtok o 8 ruszyć dalej.
Pierwszy nocleg zarezerwowaliśmy przez Airbnb (link), pani
gospodyni odebrała nas z lotniska – duża wygoda. Następnego dnia z rana
zawiozła nas do wypożyczalni, więc chyba wygodniej trafić nam się nie mogło. Sam
pokój może nie był za duży, ale bardzo czysty, dwa łóżka oddzielna łazienka i
wyjście na taras z pięknym widokiem na hiszpańskie miasto, na pewno do
polecenia dla osób, które potrzebują transferu na lotnisko lub z.
Następnego dnia naszym celem było Setenil de las Bodegas –
miejscowość położona w skale. Jednak po drodze postanowiliśmy odwiedzić Alorę –
bardzo klimatyczne, niewielkie miasteczko położone na skale. Zjedliśmy pyszne
hiszpańskie śniadanie, które smakowało świetnie z mocną aromatyczną kawą. Chyba
na którymś blogu przeczytałam, że Hiszpanie mają pyszną kawę, zgadzam się. Może
wybitną smakoszką nie jestem, ale w ich kawie jestem zakochana.
Następny
przystanek to Ronda. Znana miejscowość obronna, położona nad wąwozem. Upał był
spory, na pewno ponad 30 stopni, jednak spacer, z lodami był do zniesienia. Na
lunch tapas i pora ruszać dalej.
Do tej magicznej miejscowości Setenil de
Bodegas z białymi domami (pueblos blancos). Ale to nie to sprawia że jest ona
naprawdę wyjątkowa, a położenie w wąwozie skalnym. Domy wbudowane są
bezpośrednio w skałę. My śpimy w apartamencie w samym centrum (link), który jest
ogromny, a skała stanowi jedną ze ścian na dwóch piętrach. Miejscowość na pewno
jest niepowtarzalna, klimat w niej też. Popołudniowo puste dwie uliczki,
dopiero późnym wieczorem zapełniają się trochę miejscowymi. My rozkoszujemy się
widokiem z balkonu na piękną miejscowość i zachodzące słońce.
Już wiele zobaczyliśmy, wiele dobrego zjedliśmy, a tak
naprawdę dopiero rozpoczynamy drugi dzień w Hiszpanii. Po śniadaniu w naszym
apartamencie Ruszamy do Sewilli, najgorętszego punktu na naszej mapie.
W kolejnym poście – kolejne miejsca – Sewilla, historyczny Kadyks, piękna plaża,
magiczna Estepona i Malaga.
Komentarze
Prześlij komentarz